Ampacity & Mikołaj Trzaska // 13 lutego 2015 // |
Nie
znam się na jazzie. Nie wierzę w obiektywizm. Nie cierpię krzeseł i bycia
wytrawnym. Lubię po prostu jak kolejne poziomy abstrakcji mają się od czego
odbijać. Jak są konstrukcją strumieniową. Schodkową kompozycją. Bez tych
połączeń, bez tych odniesień mamy do czynienia z najgorszym, najpotężniejszym
mitem. Przecież nie powiem Pani profesor: ”No ej, pierdolisz głupoty”. Przecież
nie spalę pism Fredua. Przecież nie wyśmieję praw fizyki i Newtona, jego
wielkiej postaci. Przecież nie zacznę się śmiać w oczy ciszy, która jak płatki,
płateczki śniegu okrywa momentami publiczność. Która się kłębi po czarnej,
suwnicowej sali toczona z Arszyn/Duda. Na ulicy, w życiu, na betonie już dawno
płateczkom nie dali byśmy się dosięgnąć. Ewentualnie zapragnąwszy wrażeń łeb
zanurzylibyśmy w kałuży. Albo w domowym, zimnym prysznicu. Ale nie tu. Nie
teraz. Jazz to ten właśnie wyższy poziom abstrakcji.
Czasem
się w tym potykam. Nie umiem czytać. Nie umiem śledzić.
Stoję
na przykład na przejściu dla pieszych. Zapala mi się zielone światło. I się
zaczyna no wielka miejska symfonia. Wesoły soundtrack do chodzenia po zebrze.
Soundtrack tak stary, głupi i funkcjonalny, że każdy już chyba o nim zapomniał.
Krokami – nie w rytm – zatupuję jego istnienie. Ale on wraca. To nie koszmar. To
sen. Po prostu. Wraca w tym jazzie. Stoi na którymś z poziomów schodków. Kto by
to liczył. To raptem chwila. Zaraz zniknie, zginie, zamaluje się pod kolejnym
wyrazistym, dźwiękowym pigmentem. Przez światła przejedzie karetka. Zatrzyma
się w miejscu dla pieszych. Stanie na zebrze. Zatupie i wykołuje miniony
soundtrack – lecz w rytmie – wywróci nim do góry nogami. Ty wtedy naturalnie
zaczniesz się śmiać. Strzepniesz ten cały śnieg. I jak? Gra muzyka?
---
Dzięki Żaku!
Ukłony
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz