![]() |
tzw. ljubljańska anomalia |
Inaczej jednak rzecz miała się na południowym brzegu Europy. Na kilka dni przed owym zjawiskiem rychło w czas przyszło mi objąć w posiadanie informacje bardziej, niż zapierające dech w piersiach. Hołubstwo takich klasyków, jak tri state tornado, czy po prostu stowarzyszenia łowców burz do czegoś jednak zobowiązuje.
Spakowałyśmy tylko to, co niezbędne, zostawiając niedojedzonego karpia i pierogi przyprawione najbardziej kuriozalną przyprawą świata, tj. kminkiem. By zaraz rzucić się w zew dla jednych jeszcze... młodości. A dla nas raczej: upartej i niczym niepohamowanej wnikliwości i ciekawskości, która to ponoć wg przysłowia miała umoczyć nam nosy w kawie.
Żadnych rozmów przez telefony, zero fejsbuka, poboczne stacje i look na naiwne studentki. Po 30 godzinach podróży, w tym dwunastogodzinnej nocno-autostopowej tułaczce po Austrii, przez nasze ukochane Graz, pojawiłyśmy się w dzielnicy, o jakże wybornej nazwie Šiška.
Oto dowody tego, czego doświadczyłam:
![]() |
szaliki, paski, rękawy - szybko łapało się co akurat pod ręką/ Kongresli Ljubljana |
![]() |
barwy zorzy zdradzają silne namagnesowanie w regionach około-bałkańskich/ Kongresli Ljubljana |
![]() |
w końcu, po wielu godzinach udało nam się znaleźć jeszcze zelektryfikowaną ulicę |
![]() |
i całkiem sprawny alkoholizator, który miał zneutralizować promieniowanie |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz