![]() |
toy dolls/16.03.13/ ucho |
Co prawda
samochody na ulicach nie zanosiły się dymem, funkcjonariusze do roboty mieli
tyle, co mieszanie własnej kawy, a ambulans pojawił się w istocie tylko jeden. Nie da się jednak zaprzeczyć że w ubiegłą
sobotę Gdynia stała się centrum punkrockowej zawiei i ceremonii.
Obłędne toydollsowe okulary na nosach wielu to
znak rozpoznawczy. Klimat w środku iście szaleńczy - dominowały wszelkie akty i
wybryki w charakterze kuriozum. Francuskie pocałunki tej samej płci raczej nie
przywodziły na myśl zlinczowanej piekarni Pellowskiego.
Z kolei niepełnosprawny adorator polskiej wódki ani myślał uciekać z samego oka
cyklonu, tj. spod sceny. A śmiał wręcz jeszcze zapraszać na swe kolana. Zaś konfetti lejące się z niebios oraz dmuchany
szampan to chyba już stałe elementy punkrockowego cyrko-teatru. Aż dziw, że nie
pojawili się eksperci od zabaw z ogniem – Burnt
out Punks.
Na rozgrzewkę
zagrała Sexbomba. Mimo mojego
olbrzymiego sceptycyzmu względem tej kapeli nie da się ukryć, że potrafią
nawiązać dialog z publicznością. Takie rzeczy się ceni. Z kolei oblewanie gryfu browarem chyba dość kosztowne i ziejące pozerskim triczkiem. Wybaczcie.
Po prostu to z kolei jedno z zaskoczeń
ubiegłego wieczoru spowodowane chyba nieobecnością jednej z gitar. Czegoś
brakło. A złota, kultowo-wieśniacka marynarka Szczepana nie zdołała owej luki
zapełnić.
Samo Toy Dolls to przede wszystkim wysuwający
się na pierwszy plan kunszt muzyczny. Zawsze
punkowe legendy utrwalają swój obraz za pośrednictwem plakatów i okładek płyt.
Potem w zdziwieniu obserwujemy wkraczających na scenę wiekowych dziadków, z
piwnymi brzuchami i łysiejącą głową. Toy dolls w
tej kwestii to wciąż wydawałoby się tryskający energią młodzieniaszkowie. Ich
wiekowość zdradza jedynie nieco obniżony głos Olgi. Styl praktycznie jednak pozostaje niezmienny, mimo rotacji muzyków w zespole. The toy dolls to w pewnym sensie punkowa komedia slapstickowa w dziejach muzyki. To niemal, ale ironiczni Flip i Flap zabawiąjący się w muzyczne psikusy (tocatta). Na tym lakonicznym opisie muszę poprzestać. Skutki punkowego święta pozostają w moim organiźmie do dziś. Do mojego mózgu momentami nie dopływa tlen - to tak nawiasem, w ramach Światowego Dnia Mózgu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz