![]() |
Typiareczka i Wiepsz |
Gdzieś tam kojarzyłam niebieskowłose dziewczę ze świnią na smyczy. Obiło mi się o uszy. Powiedziałam kilka razy „cześć”. Machnęłam kilka razy ręką przejeżdżając tramwajem. Po tym, jak zapiłyśmy się razem na iks-dziesiątej partihard domówie, tańcząc do spajsgerls, po prostu wypadało powiedzieć siema. Takie rzeczy się pamięta, niezależnie od spożytych środków odurzających. I dopiero okazuje się, że gimbuska z wieprzem poruszająca się po ulicach tego miasta jest już niemal legendą. Że się o niej mówi. Jest na językach hej. I ludzkie żale i podśmiechujki coraz silniej w tym temacie zapełniają fejsbuka.
Co
mogłam zrobić? Podniosłam słuchawkę i zaoferowałam jej wywiad. Pomyślałam, że
bardziej niż pieniądze przekona ją fejm i szansa wygadania się komuś. Przecież
pewnie nikt jej nie rozumie. Powiedziała mi krótko. Szukała do mnie kontaktu. Idzie
jutro na marsz(!?) na plaże i że tam ją spotkam. Razem ze świnią. Ja pierdolę –
pomyślałam – znów gotuje się jakiś syf.
***
Wszystkie
wypowiedzi pochodzą z nagrania, które przeprowadziłam w
niedzielę, ósmego września. Doceńcie to, bo doprawdy odjebałam trochę żmudnej
roboty, by spisać każde słowo, które nie zawsze brzmiało, jak trzeba. Rozmowa
trwała w sumie czterdzieści kilka minut. Świeciło słońce. Co chwilę, ktoś
wyjątkowo zaaferowany widokiem świni przerywał do tego stopnia, że
niejednokrotnie traciłam wątek i wylewałam browar. Moglibyście być czasem
wdzięczni.
Typiareczka oznajmiła mi, że tylko ja mogę jej wysłuchać. Że tylko ja opowiem to tak, jak
trzeba, bo tym z wu pe czy trójmiasta i innych stacyi i radiowęzłów to ufać nie
można. Że tylko one, tajne dzienniki będą w stanie wyłożyć prawdy wiary. Ała –
poczułam jakby ktoś ugodził mnie w pierś – typiara nie dośc, że ma problem, to
jeszcze jest grubo nawiedzona.
Jedziemy.
Jedziemy.
***
Tajne Dzienniki Gdańskie:
No i jak to jest, powiedz, tak spacerować po mieście ze świnią? Nie wstyd Ci?
Kasia:
Jest to przyjemny element prawda – oni
mówią mi, że to jest szynka, a ja mówię im, że nie. I sobie tak rozmawiamy i
zazwyczaj wygrywam. Kiedyś się do mnie spięła grupa ludzi, w lesie. "TY KURWA
CHYBA JESTEŚ POJEBANA. CHYBA CIE BILI W DZIECIŃSTWIE. Masz świnie. ŚWINIE? Weź
ty się ogarnij dziewczyno." Było ich 10-ciu i myśleli, ze wygrali życie w tym
momencie.
Tajne Dzienniki Gdańskie: Nie wątpię. Myślę, że to była po prostu inna wariacja na temat: ”Dlaczego? Dlaczego kurwa mać mama nie kupiła Ci psa”?
![]() |
El Marlon de incognito/ zbiory własne |
Kasia: Zawsze jarałam się świniami i wiesz, zawsze też dodatkowo chciałam zwracać na
siebie uwagę, wiesz jak to jest – no psy jednak śmierdzą. Świnie nie, bo nie
mają przecież gruczołów potowych. Poza tym
nie było mnie stać na ładne torebki i buty, które by zwracały uwagę ludzi na
ulicy, więc stwierdziłam że świnia, która też jest ze skóry, prawda, jest
skórzana, oryginalna – to jest dobry
pomysł i trochę tańszy. I poza tym starcza na dłużej, bo taka świnia posłuży mi
16 lat.
Tajne Dzienniki Gdańskie: To wydaje się być logiczne. Chyba nasza kultura będzie obrastać w coraz
bardziej skrajne formy indywidualizmu. Tożsamość
okazuje się być ponad wszystko, nie uważasz?
Kasia: Prawie, moim zdaniem posiadanie wieprza to raczej definicja hedonizmu. Wszyscy
myślą, że symbolem hedonizmu będzie chlanie wina i ruchanie się z kim popadnie,
ale jak widzę świnię z wielkim brzuchalem, która go wywala, żebym go głaskała…
Tajne Dzienniki Gdańskie: To czemu za widok tego oto brzuchala nie masz ochoty brać pieniędzy? Ile osób
robiło już sobie z Tobą zdjęcia? Może to jest sposób na zarabianie, co Ty na
to?
Kasia: Marlon nie jest kurwą.
Tajne Dzienniki Gdańskie: Masz plakaty Marlona Brando na ścianach u siebie w pokoju? Czy „Wiepsz Marlon”
to z innej przyczyny?
Kasia: Nie wiem, nie wiem – mama mi opowiadała kiedyś, że był taki aktor, he, był
ładny, a potem był gruby! A ja stwierdzam – przecież świnie są grube. Mówię:
MAMA WEŹ MI KUP ŚWINIE, albo z wesela jakąś weźmiemy i żeby się nazywała Marlon
Brando, jak ten grubas.
Tajne Dzienniki Gdańskie: I jak to się w końcu skończyło? Która siostra miała wesele?
Kasia: A więc moja starsza siostra planowała swoje
3-ecie wesele i na poprawiny stwierdziliśmy, aby dodać wszystkim, i aby
sobie dodać splendoru, że weźmiemy wielkiego świniaka, tak żeby każdy z gości
mógł się najeść i miał to poczucie kompletnej dominacji nad zwierzętami, że OTO
JE ŚWINIE W CAŁOŚCI, która ma jabłko w pysku. Ale niestety pojawił się problem,
a mianowicie świnia do nas przyjechała wprawdzie upieczona, ale jednak potem
ożyła i biegała, jak to na weselichu – kiedy wszyscy tańczyli świnia tańczyła z
nami i, o mój boże, ta świnia jest magiczna. I w końcu nikt jej nie zjadł, bo
ja ją wzięłam do domu.
Tajne Dzienniki Gdańskie: Czy nie prościej byłoby jednak po prostu
mieć psa? Mieścicie się razem w łóżku?
Kasia:
Tak dokładnie tak. Wiesz, on jest kochany, ale to właśnie nie jest relacja taka
jak z psem. On śpi ze mną, jasne, itd.
Ale jeśli coś jest nie tak, to on jest pierwszy żeby mi to wytknąć. JAK SIĘ
WKURWI GRYZIE MNIE. Wiesz jakie to jest zabawne? Jak np. śpimy sobie w łóżku i
ja go jakoś za bardzo kopnę, nie? On się
wkurza, odgryza mnie, a ja : A SUPER.
Oddaje mu i w końcu tak się bijemy, że on złazi z łóżka i idzie spać na
kanapę. I myślę sobie – jak z
człowiekiem, no kompletnie, jak z człowiekiem.
Kłócisz się, aż on w końcu idzie spać na kanapie.
Tajne Dzienniki Gdańskie: A co z kwestią czystości? Opowiedz o tym.
Kasia: To
nie jest pies – to jest czyste zwierzę. Załatwia się do toalety, wymiotuje, no
fakt, czasem do miski. Ale rzadko. Potem wszystko zjada, co wyrzyga, więc to
nie jest problem.
Tajne Dzienniki Gdańskie: Trochę poczytałam przed
spotkaniem z Tobą. Okazuje się, że świnie to jedne z najbardziej inteligentnych
zwierząt, których to intelekt często przekracza właściwy 3-letniemu dziecku. Co więcej,
mają niesamowity węch. Mogłyby się szybko nauczyć wyszukiwania narkotyków? Nie
myślałaś o tym?
Kasia: Problemem jest to, że Marlon ma już jakieś tam doświadczenie z alkoholem i z
narkotykami pewnie też, i sądzę, że
szybko by poszedł na dół i uznał, że nie opłaca mu się informować mnie o tym,
co znalazł. Tak samo jest z truflami – ludzie muszą przytrzymywać je na smyczy,
bo one mogą sobie wywąchać tą truflę, ale po to żeby ją zjeść.
Tajne Dzienniki Gdańskie: Opowiedz o alkoholu. Marlon źle się zachowywał?
Kasia: Marlon lubi pić. Teraz jest na odwyku
właśnie, ale za młodu pił dużo, intensywnie, awanturował się po alkoholu i to,
co mówię nie jest kłamstwem. Na urodzinach mojej siostry był najbardziej
wstawiony i w pewnym momencie był już na tyle pijany, że chciał więcej
alkoholu, a jako, że nie miał, wykłócał
się ze wszystkimi, żeby mu dali. Kilku osobom pogryzł ręce. Jego strategia
polegała na tym, że trącał kogoś po rękach, dopóki, aż trzymana w nich butelka
nie wypadła. Kiedy już to uczynił zaczął przewracać te leżące na ziemi, aby
sprawdzić, czy tam znajduje się jeszcze jakiś alkohol. Więc Marlon lubi pić. Czasem
sobie pijemy. Idziemy na grilla.
Tajne Dzienniki Gdańskie: Mieliście nie miłe sytuacje? Zdarzyło Ci się kiedyś szczuć Marlonem?
Kasia: Nie muszę. Marlon sam ogarnia kiedy komuś
należy się porządna reprymenda. Jest kumaty i ma więcej pary wiesz, niż ci się
wydaję. Zawsze, jak jakiś dres mówi –„ ja go zaraz wezmę na grilla!” – mówię:
„Dobra spoko, WEŹ GO TERAZ. W TYM MOMENCIE. Weź go teraz, na ręce i weź go
zanieś na grilla. Zrób to.” Wątpię by jakikolwiek dał mu radę.
![]() |
Marlon na melo |
***
Jestem
w stanie z łatwością w to uwierzyć. I Wam też to radzę – tak na
przyszłość. W trakcie rozmowy Marlon
zakręcił się i pociągnął mą łydkę z bara. Moja noga chyba regularnie już mieni
się niezwykłą tęczą kolorów. Zostawmy ją jednak na chwilę.
Typiareczka
dawała radę. Czułam jednak, że tak do końca nie mówi mi prawdy. Że coś ukrywa.
To niemożliwe, by taki Wiepsz pełnił funkcję wyłącznie obiecującego współlokatora i czasoumilacza. Mogła wziąć sobie do tego wiewiórkę, ale nie
świnię.
***
Tajne Dzienniki Gdańskie: Rozpatrzmy Twoje zwierzę w szerszym kontekście społecznym. Nie
uważasz, że Marlon jest naznaczony politycznie? Świnia, jako element
kontestacji społecznej, hm?
Kasia:
Wiesz to nie jest tak, że ja idę na spacer. My codziennie chodzimy na marsze.
Nie chodzi o to, że jestem sama i nie miałby kto ze mną pójść, tylko co
miałabym niby sobą reprezentować? Marlon jest zwierzęciem magicznym. Nadaje mi
i światu nowe, utrzymane w postmodernistycznym duchu znaczenia.
Tajne Dzienniki Gdańskie: Czy są to marsze czy nie, Wasza kampania muszę stwierdzić się nie
udała. Widok świni jest bardziej chyba sposobem na poprawienie sobie poziomu
ego niż jakąkolwiek refleksję.
Kasia:
Ludzie nie rozumieją, a to wyzwala w nich agresję.
Tajne Dzienniki Gdańskie: Idąc dalej – słyszałam, że Marlon traci swoje magiczne właściwości w komunikacji
miejskiej, to prawda?
Kasia:
Tak, podróżowaliśmy długo, ale z czasem otoczenie było tak przesycone negatywną
aurą, że Marlon zaczął tracić siły witalne. Każda zresztą mityczna postać ma
jakąś lewą pięte, nie? Marlon nie mógł jeść.
Tajne Dzienniki Gdańskie: To chyba dla niego dość istotna funkcja, prawda?
Kasia:
Zazwyczaj jemy warzywa, owoce, i generalnie staramy się unikać diety mięsnej,
ponieważ jest ona bardzo niezdrowa. Zdarzyło się jednak, faktycznie, jeśli o to
pytasz, raz czy dwa razy zjeść Marlonowi jakiegoś działkowicza, no ale nie
byłam z tego zadowolona. Potem jednak nie jest fajnie sprzątać takie kupy z kawalkami twardo
wulkanizowanej gumy (ze szczęk). Z kolei te kości, mimo wszystko, obawiałam się, że jednak
mu zadrapią przełyk. Trzymamy się wiec diety owocowo-warzywnej, ale zdarzaja mu
się małe wybryki, na które mu oczywiście pozwalam, bo jest moim małym, kochanym świniaczkiem.
Tajne Dzienniki Gdańskie: Uroczo. Marlon jako wiepsz magiczny zapewnia równowagę we
wszechświecie. Jest jak pszczoła, która zapyla kwiaty. Wydaje się nic nie
znacząca i głupia, ale bez niej cały łańcuch w przyrodzie najzwyczajniej w
świecie by się posypał. U Eskimosów starcy sami, w imię honoru, decydują się na
samobójczą wędrówkę w wysoce ujemnych temperaturach. Gdańsk znalazł zaś swoją
świnię, która go uratuje. Za takie historie kochamy to miasto i ludzi, który na
jego ulicach się rodzą. Kasiu, Marlonie dziękuję Wam za rozmowę. Była to dla
mnie niezwykła przyjemność móc Was poznać.
***
Poniekąd chwilami można mieć wrażenie kompletnej
wariacji. Chwilami właściwie niektóre rzeczy ciężko objąć umysłem. Nic nie jest proste. A jeśli jest, wiedz, że
sobie to tak wymyśliłeś. Trzeba oswoić ten dziki świat, w którym nagle, z dupy,
dzieją się rzeczy, jakie przecież nie powinny się Tobie przytrafić. To, że
straciłeś pracę, ktoś przejechał Ci kota, czy mama nie dała kasy na pety. Mimo
tego wszystkiego, co by się nie działo, jeśli wiesz, że palec boży nad tobą
czuwa wszystko będzie okej. Pozdro 666 ziomeczki :***
Widziałem Marlona paręnaście razy we Wrzeszczu, zajebista świnka:D
OdpowiedzUsuńno to ładnie marlonik jest zajebisty :D
OdpowiedzUsuń