środa, 11 września 2013

Typiara z wiepszem – cała prawda, wywiad

Typiareczka i Wiepsz

Gdzieś tam kojarzyłam niebieskowłose dziewczę ze świnią na smyczy. Obiło mi się o uszy. Powiedziałam kilka razy „cześć”. Machnęłam kilka razy ręką przejeżdżając tramwajem. Po tym, jak zapiłyśmy się razem na iks-dziesiątej  partihard domówie, tańcząc do spajsgerls, po prostu wypadało powiedzieć siema. Takie rzeczy się pamięta, niezależnie od spożytych środków odurzających. I dopiero okazuje się, że gimbuska z wieprzem poruszająca się po ulicach tego miasta jest już niemal legendą. Że się o niej mówi. Jest na językach hej. I ludzkie żale i podśmiechujki coraz silniej w tym temacie zapełniają fejsbuka.

Co mogłam zrobić? Podniosłam słuchawkę i zaoferowałam jej wywiad. Pomyślałam, że bardziej niż pieniądze przekona ją fejm i szansa wygadania się komuś. Przecież pewnie nikt jej nie rozumie. Powiedziała mi krótko. Szukała do mnie kontaktu. Idzie jutro na marsz(!?) na plaże i że tam ją spotkam. Razem ze świnią. Ja pierdolę – pomyślałam – znów gotuje się jakiś syf.

***

Wszystkie wypowiedzi pochodzą z nagrania, które przeprowadziłam w niedzielę, ósmego września. Doceńcie to, bo doprawdy odjebałam trochę żmudnej roboty, by spisać każde słowo, które nie zawsze brzmiało, jak trzeba. Rozmowa trwała w sumie czterdzieści kilka minut. Świeciło słońce. Co chwilę, ktoś wyjątkowo zaaferowany widokiem świni przerywał do tego stopnia, że niejednokrotnie traciłam wątek i wylewałam browar. Moglibyście być czasem wdzięczni.

Typiareczka oznajmiła mi, że tylko ja mogę jej wysłuchać. Że tylko ja opowiem to tak, jak trzeba, bo tym z wu pe czy trójmiasta i innych stacyi i radiowęzłów to ufać nie można. Że tylko one, tajne dzienniki będą w stanie wyłożyć prawdy wiary. Ała – poczułam jakby ktoś ugodził mnie w pierś – typiara nie dośc, że ma problem, to jeszcze jest grubo nawiedzona.
Jedziemy.

***

Tajne Dzienniki Gdańskie: No i jak to jest, powiedz, tak spacerować po mieście ze świnią? Nie wstyd Ci?

Kasia:  Jest to przyjemny element prawda – oni mówią mi, że to jest szynka, a ja mówię im, że nie. I sobie tak rozmawiamy i zazwyczaj wygrywam. Kiedyś się do mnie spięła grupa ludzi, w lesie. "TY KURWA CHYBA JESTEŚ POJEBANA. CHYBA CIE BILI W DZIECIŃSTWIE. Masz świnie. ŚWINIE? Weź ty się ogarnij dziewczyno." Było ich 10-ciu i myśleli, ze wygrali życie w tym momencie.

Tajne Dzienniki Gdańskie: Nie wątpię. Myślę, że to była po prostu inna wariacja na temat: ”Dlaczego? Dlaczego kurwa mać mama nie kupiła Ci psa”?


El Marlon de incognito/ zbiory własne
Kasia: Zawsze jarałam się świniami i wiesz, zawsze też dodatkowo chciałam zwracać na siebie uwagę, wiesz jak to jest – no psy jednak śmierdzą. Świnie nie, bo nie mają przecież gruczołów potowych. Poza tym nie było mnie stać na ładne torebki i buty, które by zwracały uwagę ludzi na ulicy, więc stwierdziłam że świnia, która też jest ze skóry, prawda, jest skórzana, oryginalna  to jest dobry pomysł i trochę tańszy. I poza tym starcza na dłużej, bo taka świnia posłuży mi 16 lat.

Tajne Dzienniki Gdańskie: To wydaje się być logiczne. Chyba nasza kultura będzie obrastać w coraz bardziej  skrajne formy indywidualizmu. Tożsamość okazuje się być ponad wszystko, nie uważasz?

Kasia: Prawie, moim zdaniem posiadanie wieprza to raczej definicja hedonizmu. Wszyscy myślą, że symbolem hedonizmu będzie chlanie wina i ruchanie się z kim popadnie, ale jak widzę świnię z wielkim brzuchalem, która go wywala, żebym go głaskała…

Tajne Dzienniki Gdańskie: To czemu za widok tego oto brzuchala nie masz ochoty brać pieniędzy? Ile osób robiło już sobie z Tobą zdjęcia? Może to jest sposób na zarabianie, co Ty na to?

Kasia: Marlon nie jest kurwą.

Tajne Dzienniki Gdańskie: Masz plakaty Marlona Brando na ścianach u siebie w pokoju? Czy „Wiepsz Marlon” to z innej przyczyny?

Kasia: Nie wiem, nie wiem – mama mi opowiadała kiedyś, że był taki aktor, he, był ładny, a potem był gruby! A ja stwierdzam – przecież świnie są grube. Mówię: MAMA WEŹ MI KUP ŚWINIE, albo z wesela jakąś weźmiemy i żeby się nazywała Marlon Brando, jak ten grubas.



Tajne Dzienniki Gdańskie: I jak to się w końcu skończyło? Która siostra miała wesele?

Kasia: A więc moja starsza siostra planowała swoje 3-ecie wesele i na poprawiny stwierdziliśmy, aby dodać wszystkim, i aby sobie dodać splendoru, że weźmiemy wielkiego świniaka, tak żeby każdy z gości mógł się najeść i miał to poczucie kompletnej dominacji nad zwierzętami, że OTO JE ŚWINIE W CAŁOŚCI, która ma jabłko w pysku. Ale niestety pojawił się problem, a mianowicie świnia do nas przyjechała wprawdzie upieczona, ale jednak potem ożyła i biegała, jak to na weselichu – kiedy wszyscy tańczyli świnia tańczyła z nami i, o mój boże, ta świnia jest magiczna. I w końcu nikt jej nie zjadł, bo ja ją wzięłam do domu.



Tajne Dzienniki Gdańskie: Czy nie prościej byłoby jednak po prostu mieć psa? Mieścicie się razem w łóżku?

Kasia: Tak dokładnie tak. Wiesz, on jest kochany, ale to właśnie nie jest relacja taka jak z psem.  On śpi ze mną, jasne, itd. Ale jeśli coś jest nie tak, to on jest pierwszy żeby mi to wytknąć. JAK SIĘ WKURWI GRYZIE MNIE. Wiesz jakie to jest zabawne? Jak np. śpimy sobie w łóżku i ja go jakoś za bardzo kopnę, nie?  On się wkurza, odgryza mnie, a ja : A SUPER.  Oddaje mu i w końcu tak się bijemy, że on złazi z łóżka i idzie spać na kanapę. I myślę sobie –  jak z człowiekiem, no kompletnie, jak z człowiekiem.  Kłócisz się, aż on w końcu idzie spać na kanapie.

Tajne Dzienniki Gdańskie: A co z kwestią czystości? Opowiedz o tym.

Kasia: To nie jest pies – to jest czyste zwierzę. Załatwia się do toalety, wymiotuje, no fakt, czasem do miski. Ale rzadko. Potem wszystko zjada, co wyrzyga, więc to nie jest problem.


Tajne Dzienniki Gdańskie:  Trochę poczytałam przed spotkaniem z Tobą. Okazuje się, że świnie to jedne z najbardziej inteligentnych zwierząt, których to intelekt często przekracza właściwy 3-letniemu dziecku. Co więcej, mają niesamowity węch. Mogłyby się szybko nauczyć wyszukiwania narkotyków? Nie myślałaś o tym?

Kasia: Problemem jest to, że Marlon ma już jakieś tam doświadczenie z alkoholem i z narkotykami pewnie też,  i sądzę, że szybko by poszedł na dół i uznał, że nie opłaca mu się informować mnie o tym, co znalazł. Tak samo jest z truflami – ludzie muszą przytrzymywać je na smyczy, bo one mogą sobie wywąchać tą truflę, ale po to żeby ją zjeść.

Tajne Dzienniki Gdańskie: Opowiedz o alkoholu. Marlon źle się zachowywał?

Kasia: Marlon lubi pić. Teraz jest na odwyku właśnie, ale za młodu pił dużo, intensywnie, awanturował się po alkoholu i to, co mówię nie jest kłamstwem. Na urodzinach mojej siostry był najbardziej wstawiony i w pewnym momencie był już na tyle pijany, że chciał więcej alkoholu, a jako, że nie miał, wykłócał się ze wszystkimi, żeby mu dali. Kilku osobom pogryzł ręce. Jego strategia polegała na tym, że trącał kogoś po rękach, dopóki, aż trzymana w nich butelka nie wypadła. Kiedy już to uczynił zaczął przewracać te leżące na ziemi, aby sprawdzić, czy tam znajduje się jeszcze jakiś alkohol. Więc Marlon lubi pić. Czasem sobie pijemy. Idziemy na grilla.

Tajne Dzienniki Gdańskie: Mieliście nie miłe sytuacje? Zdarzyło Ci się kiedyś szczuć Marlonem?

Kasia:  Nie muszę. Marlon sam ogarnia kiedy komuś należy się porządna reprymenda. Jest kumaty i ma więcej pary wiesz, niż ci się wydaję. Zawsze, jak jakiś dres mówi –„ ja go zaraz wezmę na grilla!” – mówię: „Dobra spoko, WEŹ GO TERAZ. W TYM MOMENCIE. Weź go teraz, na ręce i weź go zanieś na grilla. Zrób to.” Wątpię by jakikolwiek dał mu radę.

Marlon na melo
***

Jestem w stanie z łatwością w to uwierzyć. I Wam też to radzę – tak na przyszłość.  W trakcie rozmowy Marlon zakręcił się i pociągnął mą łydkę z bara. Moja noga chyba regularnie już mieni się niezwykłą tęczą kolorów. Zostawmy ją jednak na chwilę.


Typiareczka dawała radę. Czułam jednak, że tak do końca nie mówi mi prawdy. Że coś ukrywa. To niemożliwe, by taki Wiepsz pełnił funkcję wyłącznie obiecującego współlokatora i czasoumilacza. Mogła wziąć sobie do tego wiewiórkę, ale nie świnię.

***

Tajne Dzienniki Gdańskie: Rozpatrzmy Twoje zwierzę w szerszym kontekście społecznym. Nie uważasz, że Marlon jest naznaczony politycznie? Świnia, jako element kontestacji społecznej, hm?

Kasia: Wiesz to nie jest tak, że ja idę na spacer. My codziennie chodzimy na marsze. Nie chodzi o to, że jestem sama i nie miałby kto ze mną pójść, tylko co miałabym niby sobą reprezentować? Marlon jest zwierzęciem magicznym. Nadaje mi i światu nowe, utrzymane w postmodernistycznym duchu znaczenia.

Tajne Dzienniki Gdańskie: Czy są to marsze czy nie, Wasza kampania muszę stwierdzić się nie udała. Widok świni jest bardziej chyba sposobem na poprawienie sobie poziomu ego niż jakąkolwiek refleksję.

Kasia: Ludzie nie rozumieją, a to wyzwala w nich agresję.

Tajne Dzienniki Gdańskie: Idąc dalej  słyszałam, że Marlon traci swoje magiczne właściwości w komunikacji miejskiej, to prawda?

Kasia: Tak, podróżowaliśmy długo, ale z czasem otoczenie było tak przesycone negatywną aurą, że Marlon zaczął tracić siły witalne. Każda zresztą mityczna postać ma jakąś lewą pięte, nie? Marlon nie mógł jeść.

Tajne Dzienniki Gdańskie: To chyba dla niego dość istotna funkcja, prawda?

Kasia: Zazwyczaj jemy warzywa, owoce, i generalnie staramy się unikać diety mięsnej, ponieważ jest ona bardzo niezdrowa. Zdarzyło się jednak, faktycznie, jeśli o to pytasz, raz czy dwa razy zjeść Marlonowi jakiegoś działkowicza, no ale nie byłam z tego zadowolona. Potem jednak nie jest fajnie sprzątać takie kupy z kawalkami twardo wulkanizowanej gumy (ze szczęk). Z kolei te kości, mimo wszystko, obawiałam się, że jednak mu zadrapią przełyk. Trzymamy się wiec diety owocowo-warzywnej, ale zdarzaja mu się małe wybryki, na które mu oczywiście pozwalam, bo jest moim małym, kochanym świniaczkiem. 

Tajne Dzienniki Gdańskie: Uroczo. Marlon jako wiepsz magiczny zapewnia równowagę we wszechświecie. Jest jak pszczoła, która zapyla kwiaty. Wydaje się nic nie znacząca i głupia, ale bez niej cały łańcuch w przyrodzie najzwyczajniej w świecie by się posypał. U Eskimosów starcy sami, w imię honoru, decydują się na samobójczą wędrówkę w wysoce ujemnych temperaturach. Gdańsk znalazł zaś swoją świnię, która go uratuje. Za takie historie kochamy to miasto i ludzi, który na jego ulicach się rodzą. Kasiu, Marlonie dziękuję Wam za rozmowę. Była to dla mnie niezwykła przyjemność móc Was poznać.

***

Poniekąd chwilami można mieć wrażenie kompletnej wariacji. Chwilami właściwie niektóre rzeczy ciężko objąć umysłem. Nic nie jest proste. A jeśli jest, wiedz, że sobie to tak wymyśliłeś. Trzeba oswoić ten dziki świat, w którym nagle, z dupy, dzieją się rzeczy, jakie przecież nie powinny się Tobie przytrafić. To, że straciłeś pracę, ktoś przejechał Ci kota, czy mama nie dała kasy na pety. Mimo tego wszystkiego, co by się nie działo, jeśli wiesz, że palec boży nad tobą czuwa wszystko będzie okej. Pozdro 666 ziomeczki :***




2 komentarze:

  1. Widziałem Marlona paręnaście razy we Wrzeszczu, zajebista świnka:D

    OdpowiedzUsuń
  2. no to ładnie marlonik jest zajebisty :D

    OdpowiedzUsuń