wtorek, 28 kwietnia 2015

Najgorsze etyksy browarów regionalnych EVER



No cześć,


Kiedy przeciętny człowiek w piątkowy wieczór staje naprzeciw lodówki nie zastanawia się długo. Kupuje nie piwo. Kupuje etykietę. Niestety. Harde chłopaki sięgną po proste nieskomplikowane linie i zbalansowane kolory, odstawione laski natomiast rzucą się na kotki i misie, zawinięte w papierkach. Rzadziej któryś przeczyta, co na butelce, ale się zdarza. „Dupek Żołędny?! Co? HEHE – dwa razy proszę Pani!” – no i jest i wystarczy. Albo „Dobry wieczór, poproszę...he...<<Dobry Wieczór>>”.  No żart, żart – tak, żart! Językowo egzotyczna wyda się napewno co poniektórym „Bździągwa”. Nie będzie to wprawdzie wyjazd na Saharę i dzikie wielbłądy, dziwaki w turbanach, ale piwo jest piwo, wychylić wychylę, jeśli i to, co nowego. Życiowi optymiści natomiast, którym nikt nigdy jeszcze nie wybił zębów, będą zalewać się apetytem, „Apetytem Na Życie” rzecz jasna. Niewydymańce wbiją z kolei wzrok w artezanową „Poliż Alę”, bądź rzucą bajerkę w stylu "mały, 0,33 <<Mózg>> poproszę, wie Pani, duży już mam, tyryryry." No ale możnaby tak przecież dalej wymieniać i to wymieniać niemal bez końca, a tu przecież nie rzecz w tym, tutaj nie o to chodzi.

Są piwowarzy, którzy wiedzą i wiedzą to dobrze – „Reklama dźwignią handlu”. Są też tacy, którzy trudno stwierdzić, co mają w głowie. Napewno chmiel, istotnie, dużo. Na tyle, że myślą sobie: „Co będę tam rysował po paintach, czy płacił jeszcze za to innemu, kiedy piwo jest dobre, smaczne i ludzie pijom je przecież”. A może tak nie jest? A może jest zupełnie inaczej? Tego się nie dowiemy. To pozostanie tajemnicom największom.

Przed Wami lista 10. etykiet, które złym gustem, fatalnym kolorem i prawdopododobnie nepotycznym wzornictwem podbiły me serce. Mam nadzieje, że podbiją i Wasze.

Jedziemy!

10.


Nie mówię i nie twierdzę, że żeby sprzedać butelkę piwa należy bezwzględnie uskuteczniać szczucie cycem. Nie powiecie mi jednak, że tych oto sześciu dziadów, dziadygów sprawia, że chcielibyście mieeeć jee wszyyystkiee. No ale może się mylę, może, jak przychodzi rybak do baru to pochwyciłby o tak siebie samego, a leśny druid nawalił się sześcioprocentową wędzonką. No nie wiem...

9.


Chłopaki z Browaru Bazyliszek w kwestii warzenia robią naprawdę dobrą robotę. American psycho to piwo, które zamówiłabym zawsze, po ciemku i w ciemno. Ten Banan cholerny jednak sprawia, że cofasz się do klas 1-3 szkoły podstawowej. Infrastruktura w tamtejszych elementarzach tchnęła zawsze jakąś wypaczoną wizją nowoczesności. Jakby to były lata 90. Jakby dopiero co człowiek w Europie Wschodniej kupił komputer. I jakby wszem i wobec chciał te możliwości z niego płynące ogłosić. Szczególnie tym najmłodszym. Dzieciakom z podstawówki. To istny horror, który podbić mogła już tylko czcionka Comic Sans, ostatnio ponoć stosowana już nawet w urzędach. Chłopaki pozdrawiam Was z tego miejsca i kocham Wasze poczucie humoru, buziaki!

8.



Oh, Owczy Pęd to stoucik tak aksamitny, tak gładki, tak owczy prawdziwie, że możnaby pić tego diabła bez końca. Powiedzcie mi jednak z jakiej to wszystko bajki, bo mam wrażenie, że blisko Alicji w Krainie Czarów. Browarze Podgórz narkotyki są złe naprawdę! Udowodniono to już naukowo.

7.


Pewnie wielu będzie zadziwionych obecnością browaru Reden w takim rankingu. No przecież jest ładny, no przecież te zadziorne kolory, ten photoshopowy brud, no przecież takie obrazki się zapamiętuje i się pamięta. No pewnie tak. Trudno nie zapamiętać porwanych rajstop, szczególnie jeśli se je kupiłeś w sieciówce, trudno nie zapamiętać laski z różowymi włosami, czy typa na dziesięciocentymetrowych koturnach. Nie no fajnie, fajnie, tak bardzo INACZEJ. Tak prawie KONTROWERSYJNIE. Serio te chropowate fonty, oczojebne tła i zadziorna mgiełka to dalej tak bardzo inaczej? Bo dla mnie nie. Przykro mi, wyszło zbyt tanio. :(


6.


Mam jakieś dziwne wrażenie, że ta etykieta jest dla niedowidzących. Albo dla jaskiniowców. Potencjał kreatywny rzuca mnie na kolana. Mam ochotę szlochać. i bić głową o ziemię. Wielki napis AIPA jest, jak buła na ryj, jak policzek w twarz dla nietrzeźwych i najebanych, żeby w końcu do nich dotarło, że nie, nie, NIEEEE, to nie lager! Kolorystyka natomiast jest tu całkiem udana. Gratuluję tej orzeźwiającej pomarańczy. Polska taśma ostrzegawcza jest wprawdzie w kolorach bieli, czerwieni, no ale tu w końcu jesteśmy w samej Ameryce! Ukłony Panowie.

5.


Tu niestety absolutnie coś zdechło. Szyszki chmielu po prostu kompletnie opadły, sflaczały i w sumie to nawet nie metafora. Bo we wnętrzu tej butelki kryje się płyn wodnisty, rozlazły o mało skoncentrowanej goryczy, co w tym wypadku nie dziwi. Typografia to strzała w serce  ta czarna obwódka, ta obwódeńka sprawia, że tak bardzo mi miękną kolana, no po prostu nie wiem, co pisać kiedy ta czerń uderza w me oczy. Z kolei seksi bordo napis u góry komponuje się ideanie w te szpitalną, wręcz obszczymurską zieleń. Także ten, no.


4.



To naprawdę trudne, poza tym słomkowym kolorem. Ta etykieta to dowód na to, że skrajny konserwatyzm nigdy nie służy i nie wygląda po prostu dobrze. Na pewno nie na butelce i nie w lodówce. Ta skrajność zamkniętej stylistyki, to zapatrzenie się w siebie jest do pewnego stopnia tak wyjątkowe i tak już „egzotyczne”, że może już zostać tylko poddane hipsterskiej kolonizacji. Ponownemu przetworzeniu, jakiejś totalnej bece. Jak to ostatnio hipsteria czyni powoli z naszym polskim disco polo. Nie. NIE RÓBCIE TEGO SŁOCIAK! To zło.

3.

Gratuluję. Większego minimalizmu świat nie zaznał. Dobrze, że chociaż jest tam tyle alkoholu, bo na trzeźwo byśmy przecież nie dali rady.

2. 


Nie mam pytań.

1.

lol

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz