poniedziałek, 13 października 2014

Kriegslokomotive i Pies, który jeździł koleją

we wnętrzu Kriegslokomotive z 1943 r.// seria pojazdu: Ty2-1279

Kto by tam zwracał uwagę na coś takiego, jak chodniki i kostki brukowe. Ładnie wyglądają, są użyteczne dla łydek zakończonych obcasem, ale nic poza tym. Te kawałki płytek trochę, jak wielkie i nieposłuszne psy. Myślisz, że to Ty się po nich prowadzisz, ale zaręczam Ci, że jest na odwrót. To one prowadzą Ciebie. A prowadzą zwykle przez oczywiste przystanki, monotonne przejścia, i to jeszcze ku celom banalnym. Do piekarni, do kina, na parking, do tunelu, do szkoły, ze szkoły i wszystkie są takie same. Przezroczyste i wtopione w miejski pejzażyk. Jeszcze daj Boże żebyś danym chodniczkiem chodził codzienne przez rok okrągły, a śmiejesz się z muszek tańczących wokół żyrandolu, co? Jednak to one   chodniki   wyznaczają szlaki większości łydkom. To one mówią: tu w lewo, a tam w prawo. Dlaczego ich zatem nie zgwałcić? Dlaczego dreptać cicho po ich równiutkim dyktacie? Można przecież dreptać po torach. Po krzaku. Nawet, gdy grozi mandat. Właściwie to wszystko można   co dalej nastąpi.
***
Poradnik damy kroczącej

Załóż zatem Pani gustowną, acz nie krępującą ruchów, sukienkę. Przywdziej na wierzch jedwabne poncho, a nogę oblecz cieniutką lycrą. Rychło gdy bucik postawisz na strefie, z poza brukowej kostki, wyskoczy ci kilka oczek na udzie. Niech Cię to nie powstrzyma. Idź dalej. W trawy i słoneczniki sięgające u biodra. Zrazu obejdzie cię wprawdzie kilka rzepów, nastroszy jesienną kreację, a chwasty zechcą wykręcić kostki. Nie możesz na to pozwolić. Oddaj im lepiej tę nylonową pończochę, skoro już tak bardzo jej się tu uczepiły. Lepsze to wprawdzie niż kilku natrętnych amantów całujących brzydliwie rączki. Ciśnij ją zatem naprzód na znajdujące się tory. I nie myśl o matce, swej rodzicielce, że cię zabije. To Ty zabij, swoją bieliznę.

Idź dalej. Krocz po kałuży i mchu anielskim. Nie przepadnij jednak za zboczem. Już lepiej pokonaj płot, który stanął przed tobą na drodze. Czy raczej pozwól pokonać go swoim nadgarstkom. I nie bój się samotnie wylegujących mężczyzn. Niech to cię też nie zajmuje. Nie twoja to rzecz, co oni tam czynią. Tak jak nie ich, na co Ty biegasz po torach i wspinasz na płoty w poncho.

Musisz iść. Przed siebie. W końcu spotkasz to, czego szukasz. W końcu te z pozoru śmieszne dla Ciebie wyczyny zaprowadzą tam, gdzie powinny. Nie myśl o niczym i skup się na zmyśle. Krocz nawet  boso, ale patrz na horyzont. Nigdy go nie zgub. I nie rezygnuj. Chciałabyś w końcu wiedzieć, ale przestań wymagać. Skup się. I zdejmij drugą pończochę.


A jeśli zadrga Tobą jakaś emocja niewdzięczna, czy zachce ci się poddaństwa, zajrzyj zawczasu, do zeszytu zapisanego w ten sposób:

Nawet nie słuchaj, czekaj tylko. Nawet nie czekaj, bądź całkiem cicho i sam. Świat sam się przed tobą odsłoni, nie może być inaczej, będzie się wił przed tobą w ekstazie."
F. Kafka, Rozważania o grzechu, cierpieniu, nadziei i słusznej drodze


Nawet się nie obejrzysz, a stanie ci coś na drodze. Będzie to mogło być cokolwiek. Tu stanęła nazistowska lokomotywa roku 1943 i kolej miejska ze spróchniałym już kośćcem.



Teraz już tym bardziej nie ma odwrotu. Teraz tym bardziej łydką wypada rzucić przez druciany płot. I tu już zaczyna nam się kolejna historia. Odsłania się oto bohater klas 1-3, postać wyśmienita i powód wielu dziecięcych łez. 
Roman Pisarski.


O Psie, który jeździł koleją

Przypadki zwierząt celowo podróżujących taborem pociągowym, czy koleją podziemną to dziś żadna nowość. Losy sławnego Lampo/Błyskawicy u krańcu lat 50 w Polsce to jednak nie lada historia. I to w dodatku prawdziwa. Jak podają oficjalne źródła Lampo/Błyskawica był psem żadnej specjalnej maści, co raczej kundlem, który to zginął zabity przez kolej w roku 1961.

Zupełnie nie mając powyższego na uwadze, zgodnie z kodeksem damy kroczącej, przedzierasz się do środka truchła kolei miejskiej. Nogi układasz powoli, z wyczuciem. Rdza zdaje się opanowała każdy cal ten stalowej maszyny. Palisz na koniec papierosa w ogonie kośćca i na chwilę marzysz o życiu maszynisty. Po czym kierujesz się w dół. I skaczesz w środek jednej z dziur. Jesienne liście zapewniają bezpieczne lądowanie, a Ty możesz iść dalej. Robi się jednak dziwnie. Coś zdaje się nie grać. Kiedy mijając chyboczącą się brzozę widzisz tabliczkę: „Bar Dworcowy”



Po całej apokaliptycznej kolei i rdzy niemal opanowującej i Twoje ciało komuś tu za wesoło. Ktoś miał poczucie humoru. Pytanie kto, i lepiej: czemu? Mimo wszystko jakieś poczucie człowieczeństwa każe temu zjawisku wtórować. Wyciąga się zatem dwie buteleczki 0,33 z torby, układa na stoliczku i gra w barowe dworcowe życie. Po dłuższej chwili jednak pewne zakłopotanie budzi, zdaje się, wojskowy samochód zaparkowany naprzeciw. W dodatku z emblematem przypominający nowy zakon Złotego Brzasku. 



Próbujesz wobec tego jakoś zsumować kolej miejską, rdzę i praktyki spirytystyczne. Wynik trochę odbiera rozum. Jednak nie bardzo znajdzie się na to teraz czasu, ponieważ w tej samej chwili, czujesz czyjś wzrok wbity w plecy. Słyszysz kroki. Mija sekunda. Dwie. Trzy. Momentalnie całą sprawę odstawiasz na bok i odwracasz się powoli na pięcie, z już przygotowanym spojrzeniem. Zastany widok, mimo to, nieco produkuje Ci wody w kolanach. Mierzycie się jednak długo, dogłębnie. Ty i włochate bydle. Ty i dwa razy cięższy od Ciebie wilczur. Wiesz, że ta gra spojrzeń to gra na śmierć i życie. W ostatnim momencie zaczynasz jednak spierdalać...


Absolutnie nie patrzysz za siebie. Biegniesz do przodu choć nie wiesz gdzie. Włosy wpadają na twarz. Ręcę pulsują. Serce podchodzi do gardła. W razie czego złapiesz się tam rękoma. W końcu lepiej stracić ręce niż głowę. Jednak dalej przed tobą stoi dalej ta stara, u diabła, lokomotywa. Momentalnie wbiegasz na oślizgłe od smaru schodki i łapiesz się poręcz. Oby tylko działała klamka. Oby dało się wskoczyć do środka. Ku największemu zdziwnieniu – działa.
Ku jeszcze większemu   pies, który jeździł koleją żyje dalej. I co gorsza nigdy nie był zacnym kundelkiem.

Jesteś we wnętrzu Kriegslokomotiv z 1943 roku. Jak nie w objęciach wilczura to w brzuchu nazistowskiego pojazdu. Z deszczu pod rynnę.
Chciało się gwałcić damie chodniki.


Ciag dalszy nastąpi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz